Zaskakujące migawki obiegają Facebooka. Na jednej z nich widzimy przedłużacz zwisający z balkonu.
Elektryczna przyszłość? Tak, ale… może nie pod blokiem na Zabobrzu w Jeleniej Górze – czytamy zaś na wstępie wpisu opublikowanego przez portalik24.pl.
Czytaj także: Piracka jazda w Rzeszowie. O krok od tragedii
Dalsza część artykułu pod materiałem wideoNastępnie nieco obszerniej odniesiono się do przedstawionych ujęć.
Wyobraźcie sobie taki obrazek: pod jednym z wieżowców na jeleniogórskim Zabobrzu stoi samochód. Obok niego – przedłużacz wijący się z drugiego piętra niczym nowoczesna wersja liny ratunkowej. A na jego końcu? Nie – nie ładowarka do telefonu. To próba doładowania akumulatora. Bo właściciel – jak się dowiedzieliśmy – zamiast zabrać go do mieszkania, postanowił go ładować na parkingu – przekazano.
Później nieoczekiwanie zaczęto się zastanawiać, czy Polska jest już gotowa na erę samochodów elektrycznych. Fakty są jednak takie, że to zdarzenie z tzw. elektrykami ma niewiele wspólnego.
Czytaj także: Chwile grozy na S5. Kamera wszystko nagrała
Czy takie ładowanie akumulatora jest bezpieczne?
Ładowanie akumulatora w aucie za pomocą przedłużacza może być bezpieczne, jeśli używamy odpowiedniego sprzętu i zachowamy ostrożność.
Przedłużacz powinien mieć uziemienie i odpowiedni przekrój przewodów (minimum 1,5 mm², a najlepiej 2,5 mm² przy dłuższych odcinkach), a w przypadku ładowania na zewnątrz – być odporny na warunki atmosferyczne (np. klasa IP44).
Zaleca się korzystanie z automatycznej ładowarki, która sama dostosowuje parametry i wyłącza się po zakończeniu ładowania. Przedłużacz zawsze należy całkowicie rozwinąć, by uniknąć przegrzania.